Koszykarze GKS Tychy w miniony weekend walczyli o ligowe punkty na trudnym terenie w Zgorzelcu. Tyszanie po kapitalnej końcówce wygrali 68:61.
Zespół Tomasza Jagiełki jechał do Zgorzelca spodziewając się trudnej przeprawy. Tyszanie jednak byli podbudowani udaną inauguracją i pewni swoich umiejętności.
Gospodarze liczyli na pierwsze zwycięstwo, a już początek meczu pokazał, że gra będzie bardzo wyrównana. Po pierwszej kwarcie jednak to tyszanie prowadzili 18:17. W drugiej „Trójkolorowi” oddali inicjatywę i razili nieskutecznością, a miejscowi z tego skorzystali. PGE Turów odrobił stratę z nawiązką i na przerwę to ekipa ze Zgorzelca prowadziła 40:36.
Po zmianie stron oba zespoły fatalnie grały w ofensywie, czego dowodem była marna zdobycz punktowa. Zawodnicy obu ekip dorzucili do dorobku punktowego zaledwie po osiem punktów. Dopiero w czwartej kwarcie gra się ożywiła, a inicjatywę przejęli podopieczni Jagiełki. Tyszanie zmniejszyli dystans, a na dwie minuty przed końcem meczu przegrywali 53:57.
Wysoki pressing „Trójkolorowych” nie pozwalał wychodzić z własnej połowy gospodarzom. Tyszanie złapali kontakt, a Maciej Koperski celnym rzutem za trzy punkty dał prowadzenie GKS Tychy. Miejscowi zmarnowali szansę odrobienia strat i zaczęli przerywać akcje tyszan faulami. Te zaś były zamieniane na kolejne punkty i ostatecznie to GKS Tychy wygrał 68:61.
PGE Turów Zgorzelec – GKS Tychy 61:68 (17:18, 23:18, 8:8, 13:24).
GKS: Mąkowski 22 (8/8 za 1, 7 zbiórek), Kędel 11 (8 zbiórek, 7/7 za 1), Wieloch 9 (5 asyst, 4 przechwyty), Krajewski 9 (10 zbiórek), Koperski 7 (3 przechwyty), Stankowski 4 (5 asyst), Ziaja 3, Chodukiewicz 2, Kamiński 1, Nowak, Jakacki, Wspaniały.
Jeśli podobał Ci się tekst, możesz postawić mi wirtualną kawę. Dzięki niej podobnych materiałów będzie więcej.