Harda Suka to najtrudniejsze zawody triathlonowe w Europie. W miniony weekend ukończyła go dwójka tyszan – Andrzej Kowalczyk i Robert Rojek.
Zawodnicy startujący w Hardej Suce mieli do przepłynięcia pięć kilometrów w Jeziorze Orawskim, przejechania 240 kilometrów rowerem z sumą podjazdów ok. 3000 metrów oraz do przebiegnięcia po Tatrach 61 km z przewyższeniem 4512 metrów. Andrzej Kowalczyk te dystanse pokonał w niesamowitym czasie 22 godzin i 20 minut zajmując ostatecznie piątą pozycję. Robert Rojek natomiast ukończył te ekstremalne zawody na 27. pozycji z czasem 28 godzin i 54 minut.
Harda Suka to nie są zwykłe zawody triathlonowe. Oczywiście ukończenie każdego z etapów wiąże się z ekstremalnym wysiłkiem o czym doskonale przekonali się wszyscy startujący. – Będąc na tatrzańskiej grani, mierzyłem się z silnym wiatrem, a przez burze trasa była zmodyfikowana. Ponadto zmorą były śliskie kamienie, wymagały od zawodników więcej asekuracji i przez to uciekał cenny czas – mówi Andrzej Kowalczyk. – Harda pierwszy raz ukąsiła już w wodzie. Płynęliśmy 5 km pod wiatr, co spowolniło mocnych pływaków, a takich jak ja, holujących bojkę, zmieliło okrutnie. Moje optymistyczne założenia szybko zostały zweryfikowane, a skurcze łydki, które pojawiły się kilkukrotnie, dopełniły zniszczenia – dodał Robert Rojek.
O poziomie trudności rywalizacji świadczy fakt, że pierwszy raz w historii aż pięciu zawodników odpadło już na etapie pływackim. Po pływaniu przyszedł czas na rower. Ten etap Kowalczyk, który na rower ‚wsiadł’ stosunkowo niedawno, ukończył po 9 godzinach i trzech minutach, a Rojek po 10 godzinach i 40 minutach. W trakcie zawodów zawodnicy wiedzieli, że ich trasa biegowa z powodu nadciągającej burzy zostaje zmieniona. Zgodnie z mapami turystycznymi wyliczana ona była na 26 godzin marszu i odpowiada odległości trasy Tychy – Szczyrk.
Wszyscy zawodnicy, którzy ukończyli tegoroczną Hardą zostawili na trasie wiele zdrowia. A co ciekawe dla Andrzeja Kowalczyka był to.. debiut w triathlonie! – Nie miałem doświadczenia w triathlonie, ale miałem jednak ogromne zacięcie treningowe, sumienne podejście, wieloletni staż ciała w sporcie, ambicje, wiarę w siebie, umiejętność cierpienia i doświadczenie w wyzwaniach typu ultra, gdzie od pewnego momentu to głowa niesie, a ciało tylko pomaga – mówił.
Robert Rojek ma bogate doświadczenie w zawodach składających się z pływania, jazdy na rowerze i biegu, ale ukończenie Hardej Suki zdecydowanie jest jego największym osiągnięciem. – Sportowe wyzwanie życia zostało zrealizowane – pisał w swoich social mediach. A przecież tyszanin prócz oczywiście zawodów triathlonowych ma w swoim sportowym CV wiele lat gry w koszykówkę, a także ukończone maratony, półmaratony czy wiele biegów z przeszkodami, a w tym Spartan Ultra.
Obu zawodnikom należą się wielkie słowa uznania, bowiem dokonali czegoś na co stać niewielu.
Jeśli podobał Ci się tekst, możesz postawić mi wirtualną kawę. Dzięki niej podobnych materiałów będzie więcej.