Ustępujący 2015 rok był dla tyskich sportowców pełen wzlotów i upadków. Szczególnie jeśli chodzi o sporty zespołowe, bo im chyba towarzyszyło najwięcej emocji. Komu można przypisać plusa, a komu minusa?
Atomówki GKS Tychy co roku dochodzą do fazy play-off, w której jednak nie są w stanie walczyć o medale. Inaczej ma być w trwającym sezonie, gdzie dzięki wzmocnieniom mają włączyć się do walki o Mistrzostwo Polski! Sezon zasadniczy jeszcze tego do końca nie pokazuje, choć można dostrzec sporą różnicę w grze zespołu Dariusza Garbocza. Polonia Tychy w swojej lidze dominuje bez dwóch zdań i pewnie kroczy po awans. Na półmetku rozgrywek tyszanki nie zaznały smaku porażki, co na pewno jest godne pochwały.
GKS Futsal Tychy przed obecnym sezonem został wzmocniony, a powrót Michała Słoniny na pewno pozytywnie wpłynął nie tylko na grę zespołu. „Słonik” zawsze potrafił tworzyć atmosferę, podpierając ją ciężką pracą na boisku czy parkiecie. Teraz tyszanie odważnie mówią o walce o powrót do Futsal Ekstraklasy, a słowa zamieniają w czyny grając ładnie dla oka i skutecznie. Zespół utworzył również sekcję kobiet, która jeszcze raczkuje, ale gra w Ekstraklasie kobiet jest sporym wyzwaniem nie tylko dla zawodniczek, ale i ich trenera – Samuela Jani.
Pozostają jeszcze sporty walki, gdzie skupić się należy na naszym największym wojowniku. Marcin Held, bo o nim mowa przegrał ostatnio walkę o mistrzostwo Bellatora, ale nie przeszkadza to, by przy jego nazwisku wpisać plusa z dużym wykrzyknikiem. Tyszanin w prawdzie przeniósł się w drugiej połowie roku do poznańskiego Ankosu, ale wciąż korzysta z porad Sławomira Szamoty z Bastionu Tychy. Najlepszy polski zawodnik wagi lekkiej z pewnością nie powiedział ostatniego słowa „za oceanem”, a młodzi zawodnicy powinni brać z niego przykład.