Trwa niemoc piłkarzy GKS Tychy w starciach z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Tyszanie przegrali wyjazdowy mecz po golu straconym w 92. min.
„Trójkolorowi” w starciach z Podbeskidziem bez względu na to czy rozgrywali dobre spotkania, czy nie to nie zaznali smaku zwycięstwa. Tym razem również nie zapowiadało się na przełamanie tej klątwy..
Początek spotkania był nerwowy w wykonaniu tyszan, którym brakowało dokładności w rozgrywaniu piłki na połowie gospodarzy. Długo zespoły nie potrafił stworzyć sobie dogodnej okazji strzeleckiej. Po pół godziny gry gospodarze zagrozili tyskiej bramce, ale piłka przeleciała ponad bramką Konrada Jałochy. Miejscowi osiągali coraz większą przewagę, a w 36. min. groźnie uderzali z dystansu, ale prosto w bramkarza GKS.
W 38. min. zbyt krótko piłkę wybijał Krzysztof Machowski. Skorzystał z tego zawodnik miejscowych, którego pierwszy strzał został zablokowany, a poprawkę z największym trudem wybronił Jałocha. W drugiej połowie przewagę mieli bielszczanie, choć brakowało klarownych okazji do zdobycia goli. Dużo akcji kończyło się taktycznymi faulami w środkowej strefie boiska. Kwadrans przed końcem spotkania piłka znowu przeleciała ponad bramką tyszan.
Zawodnicy GKS Tychy do głosu doszli w końcówce spotkania, jednak ich pierwsze próby były mizerne. Groźnie uderzał dopiero w 90. min. Mateusz Radecki, a chwilę później Machowski. W obu przypadkach jednak piłka minęła lewy słupek bramki Podbeskidzia. W drugiej min. doliczonego czasu gry tyszanie zbyt dużo miejsca w polu karnym zostawili Simonsenowi, który pewnym uderzeniem pokonał Jałochę i dał komplet punktów gospodarzom.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Tychy 1:0 (0:0).
GKS: Jałocha – Machowski, Nedić, Buchta, Tecław, Wołkowicz – Radecki, Żytek, Mikita (86. Kozina), Skibicki (65. Biegański) – Rumin (72. Dominguez).