Piłkarze GKS Tychy od zwycięstwa chcieli rozpocząć wiosenne granie ligowe. Wróciły jednak demony ostatnich minut, bo po stracie gola w 87. min. tyszanie tylko zremisowali z Sandecją Nowy Sącz 2:2.
Gdyby zsumować mecze zespołu Ryszarda Tarasiewicza, w których stracił on punkty w ostatnich minutach to tyszanie mogliby nawet przewodzić tabeli Fortuna 1. Ligi. Na wiosnę demony ostatnich minut powróciły, bo GKS znowu grał dobrze i znowu stracił punkty w ostatnich minutach.
Początek spotkania z Sandecją jednak był kapitalny w wykonaniu GKS. Tyszanie już w 5. min. po strzale z rzutu wolnego Wojciecha Szumilasa objęli prowadzenie. Było to czwarte trafienie 23-letniego pomocnika w tym sezonie. Wydawało się, że słowa trenera Tarasiewiczu o sile zespołu i dobrym przygotowaniu znajdą potwierdzenie. Szczególnie, że gospodarze wydawać się mogło w pełni kontrolują wydarzenia na boisku.
Po pół godzinie gry jednak defensywa „Trójkolorowych” zdrzemnęła się. Zawodnik gości wstrzelił piłkę w pole karne, a niefortunna interwencja powracającego Dominika Połapa dała wyrównujące trafienie drużynie Sandecji. Miejscowi szybko jednak odpowiedzieli. W 40. min. w pole karne gości wpadł Maciej Mańka, którego nieprzepisowo zatrzymywał rywal. Do piłki ustawionej „na wapnie” podszedł Łukasz Grzeszczyk, który pewnie pokonał bramkarza z Nowego Targu.
Kibice spodziewali się debiutu nowych zawodników po przerwie. Nim jednak na placu gry pojawił się Wilson Kamavuki do wyrównania powinni byli doprowadzić przyjezdni. Najpierw jednak kapitalnie zachował się Konrad Jałocha, a chwilę później fatalnie przestrzelił Dominik Kun. Gracze Sandecji coraz lepiej radzili sobie w ofensywie, co spotkało się z reakcją Tarasieiwcza, który wprowadził Kamavukiego. Doświadczony defensor jednak nie zatrzymał jednak rozpędzonych rywali.
Na domiar złego w 85. min. drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Marcin Biernat. Oznaczało to, że tyszanie w końcówce gry skupią się na utrzymaniu wyniku. Nic z tego nie wynikło, bo chwilę po opuszczeniu boiska przez Biernata goście wywalczyli rzut karny. Ten pewnie wykorzystał Piter-Bučko a remis utrzymał się do końcowego gwizdka sędziego.
Remisowy wynik z pewnością nie zadowala ani kibiców, ani zawodników GKS Tychy. Szczególnie, że zapowiedzi trenera o przygotowanym fizycznie i psychicznie zespole nie znalazły potwierdzenia na murawie.
GKS Tychy – Sandecja Nowy Sącz 2:2 (2:1). Bramki: Szumilas (5.), Grzeszczyk (40. – rzut karny).
GKS: Jałocha – Mańka, Biernat, Sołowiej, Kallaste (79. Kamavuaka) – Daniel, Szumilas (68. Krišto)– Połap, Grzeszczyk, Steblecki – Lewicki (90. Piątkowski).